moiszymokiem

moiszymokiem

wtorek, 1 kwietnia 2014

"I jak tu nie biegać"

Kilka dni temu skończyłam "I jak tu nie biegać" - długo, bo doba za krótka :D Przyjemnością było czytanie tej książki, ale, jak to już  komuś mówiłam, w dużej mierze przez to, że mnie to interesuje. Gdyby ktoś podsunął mi książkę o tenisie, który mi lotto, pewnie długo bym przy niej nie wytrwała. Dlatego "I jak tu nie biegać"  czytało się tak fajnie, bo odnajdowałam w niej własne doświadczenia ... tylko dystanse mamy zupełnie różne :D
Którejś soboty, gdy odpuściłam bieg, ze względu na zaostrzające się przeziębienie po poprzednim biegu, siedziałam wczesnym ranem i sobie czytałam Sadowską. Jest ona na tyle sugestywna, że pomimo kiepskiej wtedy pogody co chwilę zerkałam przez okno z myślą "może by jednak się ubrać i polecieć".
W książce znajdują się i rady, i przepisy, i historyjki różnych sportowców. Mnie utkwiło kilka rad ogólnoludzkich:
- bieganie to najtańszy i najbardziej demokratyczny sport, wystarczą jedynie buty dedykowane do biegania
- niepotrzebne są gadżety rodem z NASA, żeby biegać
- biegać można zacząć w każdym wieku.
A rady, które trafiły do mnie akurat to:
- nie ma złej pogody na bieganie, zawsze  jest dobra (Naprawdę - wielokrotnie zza okna mgła wyglądała na gęstszą, a pojedyncze krople wydawały się deszczem. Po wyjściu z domu okazywało się, że nie jest tak źle. Często miałam tak, że po powrocie z kijów czy biegu dopiero kiepściła się pogoda, gdy przekroczyłam już próg domu.)
- nie lekceważyć bólu i kontuzji - amatorzy w przeciwieństwie do zawodowców, ani nie znają tak dobrze swojego ciała, ani nie mają sztabu specjalistów do pomocy w regeneracji.
Aaaa i książka pokazuje jak bieganie uzależnia, jak organizuje się cały tydzień, by znaleźć czas na bieg. Gdy się nie uda, bo np leje jak z cebra, kombinuje się, by wykroić jednak trochę później czas na bieganie. Jest także pochwałą biegaczy-amatorów. Którzy w przeciwieństwie do zawodowców, muszą pogodzić pracę, obowiązki rodzinne etc. etc z bieganiem. Nie muszą, chcą :D No i już na koniec - widać, że książkę pisała osoba nieprzypadkowa. Jak na dziennikarkę przystało język barwny, lekki. Nie męczy, nie przynudza.
Ot i jak tu nie biegać :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz