moiszymokiem

moiszymokiem

niedziela, 29 marca 2015

poniedziałek, 23 marca 2015

Żywiec

W grudniu w przypływie dobrego humoru po bieganiu (czytaj odurzona endorfinami) zapisałam się na półmaraton dookoła jeziora żywieckiego. Bo fajnie nazwa brzmiała:)  Przypuszczałam, że trasa musi być widokowa, bo kiedyś tam rowerowałam. No tak - we wspomnieniach zatarły się stromizny. A poza tym tak sobie kombinowałam, jakie tam w Żywcu góry, toż to pagórki :)
No a teraz ogarnia mnie strach, jak czytam forum, na którym wypowiadają się uczestnicy poprzednich żywieckich półmaratonów:


Przejazd kolejowy jest na 5-tym km. Godzina startu biegu jest tak zaplanowana aby wszyscy Biegacze zdążyli przebiec przez ten przejazd przed przyjazdem pociągu. Od chwili strzału startera jest maksymalnie 35 minut aby zdążyć przebiec ten przejazd. Kto nie zdąży to niestety musi ustąpić pierwszeństwa pociągowi zmierzającemu do Żywca.
Muszę przyznać bieg nie byle jaki. Trasa pofałdowana jak nie wiem co, daje w kość i pokonanie jej daje naprawdę satysfakcję.
Klimatyczna polowka, ale trasa do lekkich nie nalezy :)
Masz rację , moim zdaniem ten bieg powinien być zaliczany do biegów Górskich :)

Na 18-tym km jest mniej więcej 1-kilometrowy przyjemny podbieg :-) Na szczycie górki jest wodopój. Na 19-tym km (mniej więcej od szczytu górki) jest mniej więcej 1 km z górki. Potem rondo, i płasko do samego Rynku gdzie jest meta.
Z 17-ego km wygląda jakby droga szła pionowo pod górę :-)
To nie jest odpowiednia trasa na dobry wynik, ale z tym jest różnie.

Hmm, nie będzie łatwo, zwłaszcza, że po grypie prysła moja kondycja. Miałam poprawiać swój wynik, a teraz myślę: 1) żebym dała radę zdążyć przed tym pociągiem 2) żeby udało mi się doczłapać do mety i nie paść na tym 18-tym kilometrze. Tyle!

poniedziałek, 16 marca 2015

Naśladowanie

Jak widać Jasiejos lubi podpatrywać innych domowników, nie tylko mnie. Najczęściej polega to nie na towarzyszeniu, ale byciu pierwszym.

sobota, 14 marca 2015

Chleb

No i dopadła mnie mega grypa, jakiej moja osoba w swoim życiu nie doświadczyła, a przecież swoje lata już mam. Nie udało się przechodzić, podleczyć ... trzeba było wylądować u lekarza. Ale dzięki końskim dawkom lekarstw już jestem w pozycji pionowej, a nie poziomej. Zatem uzupełniam zaległy post.

środa, 11 marca 2015