moiszymokiem

moiszymokiem

sobota, 27 września 2014

First Thousand & First Insanity Week

Wczoraj przez przypadek, grzebiąc na stronie endomondo, zauważyliśmy, że przekroczyłam pierwszy tysiąc w bieganiu. No i to pewnie będzie na tyle w tym roku. Może nie dosłownie, ale przez porę roku będzie coraz gorzej ze statystykami. Dziś np. siedziałam w domowym ciepełku i aż mnie skręcało, żeby iść się przebiec, ale że czasami warto słuchać męża, więc nie poszłam. Kuruję przeziębienie - albo po wtorkowym biegu w zimnym deszczu, albo ogólnie udzieliło mi się od dzieciaków.  


Odpoczywam trochę od biegania, ale nie odpoczywam od ćwiczeń. Tydzień temu skończyłam kolejną już serię Focusa T25 (przy czym fazę gamma robiłam dwukrotnie) i tak dziwnie mi się zrobiło, że to już koniec i jak to? tak bez ćwiczeń ...? A że autora Focusa bardzo cenię, zaczęłam szperać w internecie, szukając info o Insanity - poprzedniku Focusa. I to co znalazłam -> że morderczy, że Formuła 1 i że mało kto wytrzymuje. I mnie wzięło. Postanowiłam tylko spróbować. Pierwszy tydzień za mną. Musiałam wstawać jeszcze wcześniej niż do tej pory, bo Insanity trwa średnio 40 minut, więc nie jest łatwo wcisnąć te ćwiczenia przed pracę.


I co sobie myślę o Insanity.
Lekko nie jest, ale żeby morderczy ... hmm, pewnie ciągnę to na pół gwizdka, bo daję jakoś radę, nawet z przeziębieniem. Fakt że dziś ścierałam krople potu z podłogi.
Insanity łączy się z dużym wysiłkiem - nie tylko fizycznym, ale także organizacyjnym, więc postanowiłam bardziej zacisnąć pasa. Przez ostatnie pół roku było u mnie sporo ruchu, ale i były lata tłuste, jeśli chodzi o jedzenie. Zatem waga sobie chodziła wte i wewte i summa summarum wciąż stała w miejscu. A teraz skoro się męczę przy Insanity, to szkoda byłoby się potem objadać. No i efekty są, nawet więcej niż zadawalające, ale z jakimiś podsumowaniami wagowymi jeszcze poczekam, bo któż to może wiedzieć, czy wytrwam przy Insanity i czy nie rzucę się któregoś wieczora na słodycze. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz