Prawie 12 kilosów, 2,39 h w górkę, 1,41h w dół. Wszystko po to, by zdobyć kolejną pieczątkę :)
Nie zaparkowaliśmy przy samym początku szlaku, tylko w Rycerce Górnej Kolonii, dzięki czemu sympatyczne klimaty beskidzkich wiosek.
Szlak trawersem otaczający górkę, podłoże kamieniste, w górę ok, w dół trochę mniej.
Schronisko zrobiło pozytywne wrażenie - ludzi przy ławach nawet sporo, ale bez tłoku, w środku wszystko zamawiane od strzału. Fakt nie było prądu, ale pierogi z jagodami udało się zjeść, a i napoje ciągle zimne były w lodówce. Wielki pozytyw po ostatnim wypadzie w Beskidy, kiedy to w kolejce do bufetu w schronisku czekaliśmy lekko 30 min. zmieniając się co chwilę.
I znów wiejskie klimaty, tylko co to za roślina?
Na koniec jeszcze przystanek w Węgierskiej Górce, w Miętówce, żeby objeść się deserami a konto urodzin. Zawsze warto znaleźć pretekst :) Potem wizyta w Żywcu i fruuu do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz