Do Makarskiej pojechaliśmy po to, by spróbować tortu makarskiego oraz, by się trochę powłóczyć po mieście. Największe wrażenie wywarł na nas półwysep św. Piotra.
Skutery, skutery, skutery ... więc i warsztaty są potrzebne.
W Chorwacji zwróciłam uwagę na specyficzne kwiatki (rosną w donicach i gruncie). Nawet szukałam na szybko w kwiaciarniach. Nie znalazłam. Potem zastanawiałam się, czyby nie urwać kawałka gałązki z tego spróbować wyhodować roślinę ... i gdy tak sobie to w głowie analizowałam - weszliśmy z Jaśkiem na taką właśnie urwaną gałązkę na ulicy. Ha!!! - toż to znak pomyślałam :) był to akurat taki dzień, gdy w nocy przyszła spora wichura i wiatr targał drzewami tak, że miałam obawy, żeby nam coś na głowę nagle nie spadło. Potem na podwórku gospodarzy urwałam jeszcze kilka gałązek. I tak oto zostałam wyposażona w sadzonki. Zobaczymy, czy przeżyją i czy z tego coś będzie :)
W drodze na szczyt Półwyspu Świętego Piotra - zwanego też półwyspem zakochanych.
Latarnia na półwyspie
Kościół św. Piotra z XIII w.
Wykopaliska archeologiczne koło kościoła - dla nas frajda - bo chłopcy akurat na etapie Pana Samochodzika, gdzie takie wykopaliska się pojawiają.
Pomnik budowniczych tego miasta = turystów.
Makarska ma około 13 tys. ludności, w sezonie przewija się tam 100 tys. turystów.
Jeden z ulubionych bohaterów naszych zdjęć - rower
A tu Maciek ma podkoszulkę z rowerem/napisem Porto.
Miłe wspomnienia z zakupów w malutkim sklepie w Porto.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz