3.30 h jazdy i 26 km ... czyli prędkość niewielka, ale za to sporo przerw, jak to z dziećmi.
Postój pierwszy, jedzenie :)
Przez przypadek wylądowaliśmy w okolicach Okrężnika. Rok temu chciałam tam dotrzeć z Jaśkiem na kawę, gdy szliśmy z Suliszowic do Okrężnika. Wtedy z tego nic nie wyszło, dziś nadrobiliśmy.
Pyszne! Pstrąg ponoć rewelacyjny. Moje kartacze = odświeżanie wspomnień. Kartacze ostatnio jadłam jakieś 18 lat temu na Suwalszczyźnie.
Po drodze napotykamy Leśniów. Odświeżanie wspomnień. Też kiedyś tu już byliśmy:)
Rowery porzuciliśmy niczym dzieci, dobrze że nie na środku drogi.
Na rynku w Żarkach, sesja w oczekiwaniu na zapakowanie rowerów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz