"Lolek" - wyszperany w krakowskiej Bonie - pękł w jeden wieczór - tak dobrze się czytało :)
"Stasiuk" - leżał u nas długo - najpierw przeczytał go Michał, potem powędrował do Sylwii, później do Marcina. Ja jakoś nie miałam nastroju. Natomiast teraz, gdy go pochłonęłam, żałuję, że taki krótki. No i mam wrażenie, że nie mam co czytać. Niby sporo jeszcze książek w domu leżakuje, ale wszystkie w innej tonacji. A mnie się chce Stasiuka. I wizyty w Dukli.
Kilka cytatów. Chyba jednak atak szkieletorów najlepszy :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz