Ostatnio obudził się we mnie wsiowy globtroterJ
Lubię się poszwędać po nowych trasach, a nie tylko przecierać utarte szlaki.
Tak było w ten weekend, aha i jeszcze pierwsze bieganie przy -3,5 C tej "zimy". Warto - ciało trochę zmarznięte, ale za to ile endorfin :) Wczoraj przed
wyjściem sto dylematów w co się ubrać, by było ok. No i zawsze pomocny bywa w
takich sytuacjach Michał, który jakoś tak się składa, że zawsze trafia w to ile
warstw i czego trzeba na siebie nałożyć. W listopadzie udało mi się przebiec tylko 138 km, ale nadal mam cel żeby ostatniego grudnia było 1500 kilosów.
W piątek Maciek został wyekspediowany na andrzejki, a my
wystartowaliśmy z akcją „Przedświąteczne porządki”. Pewnie za wcześnie, ale
bardziej chodziło chyba o to, by poczuć już trochę bożonarodzeniowe klimaty, no
i żeby adwentowy wieniec mógł stanąć w stosownym dla niego otoczeniu. Maciek,
gdy wrócił z dyskoteki, skwitował „aż się tu roi od tych ozdób” J
Bombki tegoroczne, kupione na szkolnym kiermaszu, choinka też ze szkolnego kiermaszu, tym razem jednak z ubiegłego roku.
A to już wieniec adwentowy, chwilowo na uprzątniętym stole. I chwilowo jeszcze cały, do momentu aż się do niego chłopaki dobiorą :)
W piątek Maćkowi wypadł kolejny ząb. Z obawy że nie ma czego
włożyć pod poduszkę, kazał tacie napisać karteczkę dla wróżki Zębuszki.
Znów urzędujemy w domu tylko z Jasiejosem. Maciek znów na
baletach (tym razem na urodzinach).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz