Najpierw był pakiet motywacyjny :)
Aaa i nowy termos, po zgubieniu starego.
I od razu ból. Wycinają buki, ponoć ostatnia wycinka by zrobić park. Ma trwać do 30 kwietnia ... czy coś jeszcze zostanie z buczyny. Nad wykopaliskami archeologicznymi też będą ciąć.
U Jaśka od razu odpoczynek i marudzenie, a potem było już tylko lepiej
Po drodze rozmowy o rodzajach kątów, pierwszych literach greckiego alfabetu. No to w ruch poszły związki frazeologiczne - być alfą i omegą, wiedzieć wszystko od a do z.
Kurs fotografowania przed nami: "Ale mamo nie usuwaj tego zdjęcia" :)
W stronę 10 000 kroków
O lesie który mówi (tylko my nie rozumiemy tej mowy) o drzewach, które widzą.
Bukowa to miejsce dla mnie magiczne. I nie tylko ja mam skojarzenia z oczami, Jasiek też.
Drugi szok dnia - Jasiek zna "Krzyk" Muncha. Pokazuje mu drzewo, które krzyczy na wycinkę, a on "Jest taki obraz Krzyk" i przystawia dłonie do twarzy, by zaprezentować Krzyk
W rezultacie szukamy narodowości Muncha, a potem Norwegii i Skandynawii na mapie.
Szok 3 - spotkaliśmy najbardziej wywietrzonego psa w okolicy. Na początku spaceru spotykamy chłopaka - biegacza z jakimś psem myśliwskim. Gdy kończymy spotykamy biegnącą dziewczynę ... pies ten sam - rozmawiamy "a to mąż był, zmieniamy się przy dzieciach, teraz ja wyszłam pobiegać" - skąd ja to znam :)
Michał w Soszowie. Tęsknimy za tym miejscem, ale brakło sił, by się spakować i rano wstać.
Maciek na stadionie, z piłką i chłopakami.
PS Maciek robi gofry, poradził, żebym lepiej nie wchodziła do kuchni, bo się przerażę.
PS 2 Wg Jaśka "W Kebabie nawet suche gofry są lepsze" :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz