Wyjazdy mają to do siebie, że robi się na nich zdjęcia. Nie zawsze te z wciągniętym brzuchem, ustawioną pozycją. Niestety można się czasami obejrzeć z tyłu, z boku, z zaskoczenia. Ciekawe czy mąż robi to przypadkiem ... :)
Przechodząc do konkretów - wzięłam się za bieganie. Biegam już prawie 2 tygodnie (to lepiej brzmi niż półtora :) ), zakupiłam stosowne odzienie, zatem chyba mogę to głośno światu powiedzieć. A głośno - celowo, bo jak poszło w eter, czy też w neter, to może wstyd mi będzie to zarzucić.
Posiłkuję się http://bieganie.pl/ oraz aplikacją na telefon endomondo. Aplikacja sprawia mi sporo frajdy - mierzy dystans, pokazuje przebytą trasę na mapie. Do tego stopnia, że tydzień temu włączyłam ją, gdy byliśmy na grzybach. Interesujący bajer.
Z ciekawostek:
1 ciekawostka - biegać można samemu, można namówić sąsiadkę, a gdy sąsiadka wysiada, można wyciągnąć 5,5-letniego syna - czasami na nogach, czasami na rowerze. Dziecko ma satysfakcję, że gdzieś dotarło SAMO, i że było to BARDZO daleko. A po - wspólne ćwiczenia rozciągające też potrafią mu dostarczyć zabawy.
2 ciekawostka - na mojej ulicy, która ma niespełna 400 metrów i z 13 domów na krzyż, biega 6 osób, 4 osoby jeżdżą na rowerze, nazwijmy to bardziej wyczynowo, 1 osoba chodzi z kijami, 2 ćwiczą z Chodakowską, 2 jeżdżą konno. Prócz tego jeszcze małe dzieci, które śmigają na rowerach. No i kilka mini siłowni w domach też się znajdzie. O tym wiem. A kto wie, czy ktoś jeszcze czegoś w zaciszu domowym nie rzeźbi :) Zatem całkiem usportowiona ta moja ulica. Mało tego, niektórzy biorą udział w zorganizowanych biegach i wyścigach rowerowych.
Wszystko to bardzo dyscyplinuje i odgania lenia, chyba bardziej niż wspomniane zdjęcia.
Jak będę mieć większy staż i ujemny bilans kilogramów nie omieszkam się pochwalić. Jeśli będę siedzieć cicho znaczy, że poległam, nie pytajcie wtedy :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz