moiszymokiem

moiszymokiem

sobota, 26 kwietnia 2014

wtorek, 22 kwietnia 2014

Trzy cytaty zamiast Trzech zapałek :)

Oto cytaty z "Róży" Róży Thun, które mi się bardzo spodobały:

  •  Róza Thun cytuje swojego gościa - Stefana Kisiela. Kisiel wspomina słowa swojej małej córki:

"Czemu wszyscy mają takich fajnych ojców, tylko my mamy takiego zasranego"
  • wypowiedź Władysława Bartoszewskiego (bardzo go lubię i szanuję), który tak skomentował zdenerwowanie Róży - młodej, niewprawnej matki, gdy nie mogła uspokoić swojego drącego się dziecka, a w domu były takie osobistości m.in. jak Bartoszewski:

"Pani Różo, czym się pani tak przejmuje? Czy pani nie wie, że dzieci wszystko robią z całego serca?"  - no właśnie - przypominam sobie to przy drącym się Jaśku ... z całego serca ... Małego człowieka słychać na ulicy (przy zamkniętych oknach i drzwiach), a do ulicy mamy jak nic z 20 metrów.

  • i na koniec, coś co sobie obiecuję też kiedyś wykorzystać, przy jakiejś pani w rejestracji bądź urzędzie:

"Kiedyś tata przyjechał do nas i na lotnisku bagaż nadawaliśmy czy odbieraliśmy, a pani z obsługi coś się nie spodobało i zaczęła wygłaszać uwagi. Ryknęłam na nią, że pracuje tu, żeby mnie obsługiwać, a nie wychowywać. Tacie było przykro, że tak nieuprzejmie z nią rozmawiałam, ale tego nauczyło mnie doświadczenie i to niestety działało" --- i tu mi się przypomina Romanos :) i jego teoria (stosowana w praktyce), jak należy zaczynać rozmowę z paniami w urzędzie skarbowym.


PS1  TU relacja Beaty Sadowskiej z maratonu w Londynie.
PS2  Od tygodnia zero biegania, zero ćwiczenia, zato leczenie schorowanych dzieci i siebie. Efekt podobny  - kilogram mniej, mimo Wielkanocy. Tylko i satysfakcji  zero.

środa, 9 kwietnia 2014

Ks. Twardowski na Wielkanoc

Dziś, przez przypadek, staliśmy się na moment posiadaczami kilku książek :) Nie omieszkaliśmy trochę wyczytać.





No i strzał w 10! Bo jak tu sześciolatkowi mówić o ukrzyżowaniu i zmartwychwstaniu. A z ks. Twardowskim to zdecydowanie łatwiej. W "Nie tylko wrona chodzi zdziwiona" sporo opowiadań na Wielkanoc: Przed Wielkanocą, Post, Wielkie Dni, Poświęcone palmy, Wesołe jajko. W "Zeszycie w kratkę" mniej: O poście, Czternaście przystanków smutnych przed jednym wesołym, O Wielkiej Nocy.
Pierwsza pozycja lepiej ilustrowana, druga graficznie bardziej surowa. Gdybym jednak miała kiedyś kupować którąś z nich, a pewnie tak się to skończy, wybrałabym "Zeszyt w kratkę" - dla mnie jednocześnie prostszy w odbiorze i bardziej refleksyjny. Jeśli to możliwe. Natomiast "Wrona" raczej bardziej poetycka, (czytaj dla mnie mniej zrozumiała), ale na szczęście czytaliśmy to jako drugą pozycję i Maciek nie wnikał już w szczegóły. Choć czy po przeczytaniu kilku rozdziałów, można dokonywać miarodajnych osądów książek?
Przy czytaniu rozdziału Czternaście przystanków ... ("Zeszyt w kratkę")  dokonaliśmy wielu porównań naszego życia z drogą krzyżową. Baaa, ależ to brzmi :) Chociażby: 
Przystanek Siódmy: "Czasami ktoś upadnie, bo się za bardzo boi i dlatego się przewraca. Nie bój się, a będziesz szedł dalej." - analogia do Maćkowej nauki pływania, zaniechanej nauki pływania.

I tak to powoli wkraczamy w klimaty wielkanocne. Wprawdzie nie błyskiem w domu, czy wysłanymi kartkami pocztowymi, lecz lekturą. No i palmami, bo te też już zakupione:) A na zewnątrz z lekka zawiośniało. 

wtorek, 8 kwietnia 2014

Giełda Minerałów

Szcześciolatki płci męskiej obok fascynacji dinozaurami (w przyszłości będą paleontologami) interesują się także kamyczkami. Potrafią nawet (pomimo skąpej natury) opróżnić skarbonkę właśnie na owe kamienie. Chyba już wolę, gdy te znalezione na podwórku okazują się bezcennymi okazami. :)


 A to już rośnie drugi paleontolog.


"Mamo, a dlaczego nie wolno karmić rybek?"


To zdjęcie nie oddaje tłumów, które tam były. A były! Co Jaśka wprawiło w przerażenie, pomogły ramiona taty i jabłko.




Nie tylko dzieci mogły zostawić sporo ze swej skarbonki. Mamy również. (Taty nic nie ruszało, tata był po prostu z rodziną.) Te obrazy kosztowały w granicach 250PLN


sobota, 5 kwietnia 2014

Zuzka Light

Po Chodakowskiej, Mel B i Focusie T25 przyszedł czas na Zuzkę. Jestem teraz na ZWOW 18 i to ten odcinek, który dał mi w kość. Wprawdzie wytrwałam do końca, ale wykonując zdecydowanie mniej powtórzeń niż Zuzka. Ale od początku - mnóstwo filmów Zuzki można znaleźć na youtube, ale jest też oficjalna strona http://www.zuzkalight.com ($$$). Przy pierwszych ZWOWach drażniło mnie naturalne zachowanie Zuzki, tzn nie było tempa jak w Focusie, gdy Zuzka się męczyła, po prostu odpoczywała w środku ćwiczeń. Ja nieświadoma gnałam dalej, a potem nie wiedziałam, o co chodzi. Później trochę przywykłam a i Zuzka przerw już nie robi. Choć na każdym filmie słychać "I`m dying". Ja mogłam to powiedzieć przy odcinku 18 :) Filmiki są krótkie - kilkunastuminutowe, choć ten osiemnasty miał minut 28. Dlatego często zdarzało mi się robić po dwa ZWOWy, nie przy ostatnim :) Konstrukcja filmów - dla mnie bardzo ok -  na początku krótka prezentacja wszystkich ćwiczeń, a potem do roboty! Nie ma w nich rozgrzewki i rozciągania - dla mnie minus, bo robię meritum, więc wysiłkowo coraz lepiej, a z rozciągnięciem ciała coraz gorzej - dziś to zauważyłam, próbując porozciągać się przed biegiem. Jednak z Focusem było pod tym względem lepiej - po każdym filmie 3 minuty rozciągania, a w niedzielę - na podsumowanie tygodniowej pracy, cała sesja solidnie rozciągających ćwiczeń. Oczywiście Zuzka mówi, że trzeba to zrobić, no ale ja ... wiadomo, byle szybciej, bo obiad, bo co coś tam. 
W każdym razie zdecydowany plus ZuzkaLight - pomysłowe ćwiczenia, chyba głównie na dolną i górną część ciała, ale może w kolejnych odcinkach będzie też coś innego. 
I już w ramach podsumowania - z perspektywy czasu - chyba nie jest tak istotne, czy to Chodakowska, czy Focus, czy Zuzka. Ważne by wytrwale, konsekwentnie przez dłuższy czas - dwa miesiące? trzy? - nie wiem, zależy od obranego celu.  


wtorek, 1 kwietnia 2014

"I jak tu nie biegać"

Kilka dni temu skończyłam "I jak tu nie biegać" - długo, bo doba za krótka :D Przyjemnością było czytanie tej książki, ale, jak to już  komuś mówiłam, w dużej mierze przez to, że mnie to interesuje. Gdyby ktoś podsunął mi książkę o tenisie, który mi lotto, pewnie długo bym przy niej nie wytrwała. Dlatego "I jak tu nie biegać"  czytało się tak fajnie, bo odnajdowałam w niej własne doświadczenia ... tylko dystanse mamy zupełnie różne :D
Którejś soboty, gdy odpuściłam bieg, ze względu na zaostrzające się przeziębienie po poprzednim biegu, siedziałam wczesnym ranem i sobie czytałam Sadowską. Jest ona na tyle sugestywna, że pomimo kiepskiej wtedy pogody co chwilę zerkałam przez okno z myślą "może by jednak się ubrać i polecieć".
W książce znajdują się i rady, i przepisy, i historyjki różnych sportowców. Mnie utkwiło kilka rad ogólnoludzkich:
- bieganie to najtańszy i najbardziej demokratyczny sport, wystarczą jedynie buty dedykowane do biegania
- niepotrzebne są gadżety rodem z NASA, żeby biegać
- biegać można zacząć w każdym wieku.
A rady, które trafiły do mnie akurat to:
- nie ma złej pogody na bieganie, zawsze  jest dobra (Naprawdę - wielokrotnie zza okna mgła wyglądała na gęstszą, a pojedyncze krople wydawały się deszczem. Po wyjściu z domu okazywało się, że nie jest tak źle. Często miałam tak, że po powrocie z kijów czy biegu dopiero kiepściła się pogoda, gdy przekroczyłam już próg domu.)
- nie lekceważyć bólu i kontuzji - amatorzy w przeciwieństwie do zawodowców, ani nie znają tak dobrze swojego ciała, ani nie mają sztabu specjalistów do pomocy w regeneracji.
Aaaa i książka pokazuje jak bieganie uzależnia, jak organizuje się cały tydzień, by znaleźć czas na bieg. Gdy się nie uda, bo np leje jak z cebra, kombinuje się, by wykroić jednak trochę później czas na bieganie. Jest także pochwałą biegaczy-amatorów. Którzy w przeciwieństwie do zawodowców, muszą pogodzić pracę, obowiązki rodzinne etc. etc z bieganiem. Nie muszą, chcą :D No i już na koniec - widać, że książkę pisała osoba nieprzypadkowa. Jak na dziennikarkę przystało język barwny, lekki. Nie męczy, nie przynudza.
Ot i jak tu nie biegać :)